czwartek, 25 lipca 2013

Spontaniczność,

Zacznę od tego, że spontaniczność wbrew temu co powszechnie się sądzi nie jest „propozycją bez zastanowienia”. Tak jak wdrożenie akceptacji wymaga pracy, tak i wdrożenie spontaniczności wymaga pracy. Spontaniczność wymaga cierpliwości. Jeżeli poproszę Czytelnika by powiedział w tej chwili pierwsze słowo które przyjdzie mu do głowy, zrobi to prawdopodobnie zanim zdążę w tym zdaniu postawić kropkę.
A teraz inne ćwiczenie: na Twojej otwartej dłoni leży przedmiot, nie wymyślaj go, ale zobacz. On tu jest, daj sobie trochę czasu by go zobaczyć. Udało się?  -możesz być trochę zaskoczony tym co zobaczyłeś – to dobrze, zapewniam, że widz też będzie zaskoczony.

Pomysły na które trzeba trochę poczekać zaskakują nas samych, przychodzą bez żadnego wysiłku stąd może wrażenie jakby nie były nasze, jakby pochodziły skądinąd. Prawdopodobnie po głośnym wypowiedzeniu takiej oferty pojawia się lęk, czy aby nie naraziłem się na śmieszność. To bardzo uzasadnione wrażenie, bowiem nie są to pomysły z półki „sprawdzone”, ale z jakiegoś innego miejsca. Lęk przed oceną wypływa moim zdaniem z faktu, który jako społeczeństwo dopiero zauważamy i jego zmiana będzie wymagała dekad pracy - to paradygmat oceny.  O tym więcej przy paru słowach o ocenianiu. Pomysł, oferta która bierze swój początek w prawdziwej spontaniczności nie podlega ocenie, moim zdaniem zawsze budzi tylko zdumienie, radość i zachwyt. Nauczenie się takiej spontaniczności wymaga ćwiczeń i pracy. Na początku zabawy z improwizacją pojawiają się pomysły z kręgu wulgarności i agresji, to naturalne, to etap który należy przejść. Nie należy tego stanu oceniać, ani odczuwać winy – jednego z hamulcowych rozwoju. Moim zdaniem i to zjawisko bierze się z faktu, że chcemy być akceptowani (dobrze ocenieni), albo próbujemy sprostać swoim własnym ambicjom (oceniamy siebie) - po prostu jesteśmy pod presją. Z czasem zaczynamy kształtować styl własnych improwizacji, możemy wybrać czy wypowiadać głośno ofertę taką, czy wybrać inną, nabieramy wyobrażenia jaki efekt wśród widowni może ona wywołać. Spontaniczność z biegiem czasu i pracy włożonej w naukę improwizacji okazuje się być rozwiniętą świadomością, sekunda zastanowienia na scenie okazuje się jednak sekundą a nie minutą – pojawia się spokój. Okazuje się, że w przestrzeni scenicznej „wiszą” pomysły, możemy wśród nich wybrać ten do realizacji i zdecydować ile czasu chcemy mu poświęcić. Furtką do prawdziwej spontaniczności jest wyzbycie się nawyku oceniania siebie i innych. O tym niebawem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz