Zacznę od tego, że spontaniczność wbrew temu co
powszechnie się sądzi nie jest „propozycją bez zastanowienia”. Tak jak
wdrożenie akceptacji wymaga pracy, tak i wdrożenie spontaniczności wymaga pracy.
Spontaniczność wymaga cierpliwości. Jeżeli poproszę Czytelnika by powiedział w
tej chwili pierwsze słowo które przyjdzie mu do głowy, zrobi to prawdopodobnie
zanim zdążę w tym zdaniu postawić kropkę.
A teraz inne ćwiczenie: na Twojej otwartej dłoni leży
przedmiot, nie wymyślaj go, ale zobacz. On tu jest, daj sobie trochę czasu by
go zobaczyć. Udało się? -możesz być
trochę zaskoczony tym co zobaczyłeś – to dobrze, zapewniam, że widz też będzie
zaskoczony.
Pomysły na które trzeba trochę poczekać zaskakują nas
samych, przychodzą bez żadnego wysiłku stąd może wrażenie jakby nie były nasze,
jakby pochodziły skądinąd. Prawdopodobnie po głośnym wypowiedzeniu takiej
oferty pojawia się lęk, czy aby nie naraziłem się na śmieszność. To bardzo
uzasadnione wrażenie, bowiem nie są to pomysły z półki „sprawdzone”, ale z
jakiegoś innego miejsca. Lęk przed oceną wypływa moim zdaniem z faktu, który
jako społeczeństwo dopiero zauważamy i jego zmiana będzie wymagała dekad pracy
- to paradygmat oceny. O tym więcej przy
paru słowach o ocenianiu. Pomysł, oferta która bierze swój początek w
prawdziwej spontaniczności nie podlega ocenie, moim zdaniem zawsze budzi tylko
zdumienie, radość i zachwyt. Nauczenie się takiej spontaniczności wymaga
ćwiczeń i pracy. Na początku zabawy z improwizacją pojawiają się pomysły z
kręgu wulgarności i agresji, to naturalne, to etap który należy przejść. Nie należy tego stanu oceniać, ani odczuwać winy – jednego z hamulcowych rozwoju. Moim zdaniem i to zjawisko bierze się z faktu, że chcemy być akceptowani (dobrze ocenieni), albo próbujemy sprostać swoim własnym ambicjom (oceniamy siebie) - po prostu jesteśmy pod presją. Z czasem zaczynamy kształtować styl własnych
improwizacji, możemy wybrać czy wypowiadać głośno ofertę taką, czy wybrać inną,
nabieramy wyobrażenia jaki efekt wśród widowni może ona wywołać.
Spontaniczność z biegiem czasu i pracy
włożonej w naukę improwizacji okazuje się być rozwiniętą świadomością, sekunda
zastanowienia na scenie okazuje się jednak sekundą a nie minutą – pojawia się
spokój. Okazuje się, że w przestrzeni scenicznej „wiszą” pomysły, możemy wśród
nich wybrać ten do realizacji i zdecydować ile czasu chcemy mu poświęcić. Furtką
do prawdziwej spontaniczności jest wyzbycie się nawyku oceniania siebie i
innych. O tym niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz