wtorek, 30 lipca 2013
niedziela, 28 lipca 2013
Ocena c.d.
Teraz trochę o tym jakie wymierne efekty powoduje
zrezygnowanie z ocen.
Kiedy na początku warsztatów, czy treningu umawiamy się:
„Nie oceniamy, ani innych, ani siebie” z czasem zaczyna pojawiać się atmosfera
zaufania. Zaczynamy czuć się bezpiecznie, pojawia się wrażenie jakby ubyło nam
jakiegoś ciężaru, zaczynamy tworzyć w poczuciu wewnętrznej wolności, nie
czujemy się obarczeni przymusem efektu, przestajemy się porównywać, bierzemy
odpowiedzialność za swoją twórczość. Improwizacja staje się radością. Rozwijamy
swoje umiejętności znacznie szybciej, postępy okazują się trwałe, bo sami
zauważamy co się zmienia i dlaczego, nie potrzebujemy w tym celu czyjejś
opinii. Znika rywalizacja i pojawia się współpraca. To oczywiście proces. Nie
należy go przyśpieszać. Musimy wykazywać się uważnością i cierpliwością do
siebie i do innych, i pracować – zmiany nie zajdą same. Uważajmy też, aby nie
wpaść w pułapkę oceniania – wystarczy chwila nieuwagi..
Ocena,
Trzeba zacząć od definicji oceny. Ocena jest zdefiniowaniem
czynu, zachowania czy wypowiedzi
drugiego człowieka. Jest zamknięciem aktywności intelektualnej czy
twórczej, a ogólnie rzecz biorąc duchowej drugiej osoby w ramach własnego pojmowania,
własnego języka. Mowa oczywiście o ocenie w kontekście improwizacji. Ja-oceniający definiuję ocenianego, wkładam go w konkretną
szufladkę, naklejam etykietkę i „mam z głowy”. Nasza kultura przesiąknięta jest
nawykiem oceniania, który moim zdaniem jest tożsamy z ego. Nasze opinie i
spostrzeżenia utożsamiamy z własną osobą. Filozofia buddyjska twierdzi, że ego
jest iluzją. W myśl tej idei każda ocena
byłaby więc realizacją iluzji. W naszym kręgu kulturowym nie jest to zrozumiała
teza, ale pytając o źródło oceny docieramy do zagadnień metafizycznych, czy
tego chcemy, czy nie. Emmanuel Levinas,
jeden z prekursorów filozofii dialogu, postawił tezę, że relacja z
drugim człowiekiem jest zawsze
metafizyczna, przynosi z sobą transcendencję, krytykował w ten sposób całą
zachodnia filozofię która była w jego rozumieniu tylko ontologią czyli
rozumieniem bytu, definicją. Relacja z drugim człowiekiem jako spotkanie z
metafizyką wymyka się rozumieniu, drugi człowiek jest mistrzem który przynosi z
sobą więcej niż sam zawieram, jest mistrzem który naucza. Pedagogia, demagogia
i retoryka, które nie zakładają nauki własnej, ale chcą odeprzeć argumenty i
zmienić coś w drugim człowieku są wg. Levinasa przemocą. Można dodać, że są
poprzedzone przez ocenę. Levinas
stworzył swoja filozofię w odpowiedzi na kataklizm drugiej wojny światowej.
Oceniani jesteśmy od najmłodszych lat, przez rodziców i
nauczycieli, ci z kolei też byli oceniani. Czy potrafimy w ogóle wyobrazić
sobie stan bez oceniania, bez opinii? Dziedziczymy ten nawyk z pokolenia na
pokolenie. Ileż działań, decyzji i pracy wypływa z faktu, że podlegamy opinii, ze strachu przed opinią. Nasza ocena zawsze wyznacza tor naszemu działaniu,
jesteśmy skłonni coś robić, a czegoś nie robić w myśl uprzedniego zdefiniowania
sytuacji. Tak więc w gruncie rzeczy ograniczamy samych siebie. W improwizacji
wszelka forma ograniczenia, czy przymusu działa destrukcyjnie. Ocena nie jest
tylko wypowiedzeniem opinii, ale zaczyna się jako akt duchowy i już na tym
etapie powinniśmy się starać tego aktu unikać.
Podobno postrzeganie rzeczy takimi jakie są, bez oceniania ich, jest cechą charakterystyczną mistyków.
czwartek, 25 lipca 2013
Spontaniczność,
Zacznę od tego, że spontaniczność wbrew temu co
powszechnie się sądzi nie jest „propozycją bez zastanowienia”. Tak jak
wdrożenie akceptacji wymaga pracy, tak i wdrożenie spontaniczności wymaga pracy.
Spontaniczność wymaga cierpliwości. Jeżeli poproszę Czytelnika by powiedział w
tej chwili pierwsze słowo które przyjdzie mu do głowy, zrobi to prawdopodobnie
zanim zdążę w tym zdaniu postawić kropkę.
A teraz inne ćwiczenie: na Twojej otwartej dłoni leży
przedmiot, nie wymyślaj go, ale zobacz. On tu jest, daj sobie trochę czasu by
go zobaczyć. Udało się? -możesz być
trochę zaskoczony tym co zobaczyłeś – to dobrze, zapewniam, że widz też będzie
zaskoczony.
Pomysły na które trzeba trochę poczekać zaskakują nas
samych, przychodzą bez żadnego wysiłku stąd może wrażenie jakby nie były nasze,
jakby pochodziły skądinąd. Prawdopodobnie po głośnym wypowiedzeniu takiej
oferty pojawia się lęk, czy aby nie naraziłem się na śmieszność. To bardzo
uzasadnione wrażenie, bowiem nie są to pomysły z półki „sprawdzone”, ale z
jakiegoś innego miejsca. Lęk przed oceną wypływa moim zdaniem z faktu, który
jako społeczeństwo dopiero zauważamy i jego zmiana będzie wymagała dekad pracy
- to paradygmat oceny. O tym więcej przy
paru słowach o ocenianiu. Pomysł, oferta która bierze swój początek w
prawdziwej spontaniczności nie podlega ocenie, moim zdaniem zawsze budzi tylko
zdumienie, radość i zachwyt. Nauczenie się takiej spontaniczności wymaga
ćwiczeń i pracy. Na początku zabawy z improwizacją pojawiają się pomysły z
kręgu wulgarności i agresji, to naturalne, to etap który należy przejść. Nie należy tego stanu oceniać, ani odczuwać winy – jednego z hamulcowych rozwoju. Moim zdaniem i to zjawisko bierze się z faktu, że chcemy być akceptowani (dobrze ocenieni), albo próbujemy sprostać swoim własnym ambicjom (oceniamy siebie) - po prostu jesteśmy pod presją. Z czasem zaczynamy kształtować styl własnych
improwizacji, możemy wybrać czy wypowiadać głośno ofertę taką, czy wybrać inną,
nabieramy wyobrażenia jaki efekt wśród widowni może ona wywołać.
Spontaniczność z biegiem czasu i pracy
włożonej w naukę improwizacji okazuje się być rozwiniętą świadomością, sekunda
zastanowienia na scenie okazuje się jednak sekundą a nie minutą – pojawia się
spokój. Okazuje się, że w przestrzeni scenicznej „wiszą” pomysły, możemy wśród
nich wybrać ten do realizacji i zdecydować ile czasu chcemy mu poświęcić. Furtką
do prawdziwej spontaniczności jest wyzbycie się nawyku oceniania siebie i
innych. O tym niebawem.
sobota, 20 lipca 2013
Akceptacja,
Improwizacja wymaga pracy nad własnymi ograniczeniami
poprzez rozwijanie konkretnych, zawsze pozytywnych właściwości:
Akceptacji,
Spontaniczności,
Wyzbycia się nawyku oceniania,
Trudno mówić o tych zasadach osobno, bowiem zazębiają się one
i wzajemnie uzupełniają, ale spróbujmy - parę słów o akceptacji.
Akceptacja wcale nie jest tak prosta jakby się wydawało,
wymaga sama bowiem wykonania pracy, jeżeli można tak powiedzieć, akceptacja nie
może być tylko chęcią akceptacji, ale powinna być wykonana. Należy powiedzieć,
że ćwiczenie się w akceptacji, jest również ćwiczeniem odwagi. W ramach
własnych pomysłów i propozycji na rozwój fabuły, czy sceny czujemy się bardzo dobrze, bardzo
bezpiecznie, problem zaczyna się wtedy, kiedy musimy odnaleźć się w pomyśle
partnera i kontynuować go. Właśnie kontynuowanie pomysłu jest tutaj bardzo
ważne, można powiedzieć, że składa się na akceptację, czyni ją aktywną.
Akceptacja która nie kontynuuje, nie rozwija obiektu swojej akceptacji jest
pasywna i bierna, w gruncie rzeczy nie nazwałbym jej już wówczas akceptacją. Właśnie ten krok w nieznane wymaga odwagi. Jednym podstawowych ćwiczeń wprowadzających laików w zasady improwizacji, ale i
tym bardziej zaawansowanym przypominające o pryncypiach jest ćwiczenie „Yes,
and..”. Ćwiczenie wymaga od uczestników
wymawiania głośno przed każdą ofertą słów:
”Tak, i..” Na przykład: A: „W centrum lasu rośnie bardzo wielkie drzewo”
B: „Tak, i w przeciwieństwie do wszystkich innych drzew daje słodkie owoce” A:
„Tak, i można z nich robić dżemy” B: „Tak, i mają te dżemy działanie
przeciwgorączkowe” B: „Tak, i można je nabyć drogą kupna na pobliskim jarmarku”
A: „Tak, i ja kiedyś nabyłem drogą kupna jeden słoik, bardzo mi pomógł w czasie
przeziębienia” i tak dalej. Takich opowieści może być setki. Ćwiczenie ma za
zadanie wymóc na ćwiczących akceptację. Zapewniam, że w trakcie tego ćwiczenia
wielokrotnie pojawi się irytacja i zawód ofertą partnera, na usta, aż ciśnie
się „Nie”, ale właśnie po to jest to ćwiczenie aby tę chęć przemóc. Mamy
naturalną skłonność do forsowania swoich pomysłów, poglądów, estetyk , tak
bardzo utożsamiamy się z własnym pomysłem jakby był integralną częścią naszego
ja, a czasami nawet ważniejszy niż ja. W tym miejscu należy tylko wspomnieć o
tym, że w improwizacji zakładamy, że pomysły pochodzą raczej spoza nas niż z
nas, o tym więcej przy okazji paru słów o spontaniczności. Szkoda nam własnych
pomysłów i ofert, wydają się cenne, nie chcemy z nich rezygnować kosztem ofert
partnera. Zapewniam, że po pewnym czasie ćwiczenia improwizacji nie będzie żal
żadnej oferty, okaże się bowiem, że jest ich aż nadmiar, czasami można się aż
zastanawiać którą wybrać, a i w każdej ofercie partnera będzie można rozwinąć
skrzydła, a nawet więcej - podążanie w nieznane, w głąb oferty partnera będzie się wiązało z coraz to większą ekscytacją.
Trzeba w tym miejscu powiedzieć o zbawiennych skutkach
ćwiczenia akceptacji . Inaczej
rozwiązuje się zadania, problemy kiedy zaakceptuje się warunki początkowe.
Inaczej odnajduje się w nowych okolicznościach kiedy najpierw się je
zaakceptuje. Uważam, że akceptacja jest warunkiem początkowym wszelkiej
kreatywności. Mowa tutaj oczywiście o warunkach szkolnych, warsztatowych a więc
laboratoryjnych. Pytanie, czy skutki akceptacji rozciągniętej nie tylko na czas
twórczego wysiłku, ale na każdy czas i aspekt życia ma również tak doniosłe
skutki pozostawiam otwarte.
Subskrybuj:
Posty (Atom)