niedziela, 13 października 2013

Jak ćwiczyć,

Ćwiczeń, które rozwijają umiejętność improwizacji można znaleźć w sieci całe mnóstwo, ale nie jest najważniejsze jakie to ćwiczenie, ale jak ono zostanie wykonane. Musimy na początku jasno ustalić reguły. Ćwiczenie musimy traktować jako cel sam w sobie, ma nam przynosić radość przede wszystkim, ale też musimy pozostać na tyle skupieni, aby wynieść z ćwiczenia lekcję. Skupienie oznacza stan lekkości, i skierowanie uwagi na cel, w żadnym wypadku nie należy rozumieć skupienia, jako czegoś związanego z wysiłkiem czy napięciem. Z drugiej strony traktując ćwiczenie jedynie jako zabawę trochę, ale jednak, marnujemy czas. Oprócz tego, że mamy go - ćwicząc - spędzać miło, powinien być również spędzany twórczo – ćwiczenie to praca. Pamiętajmy, że improwizacja to przede wszystkim świadomość, i to ją właśnie powinniśmy rozwijać.

Oto ćwiczenie przykładowe ćwiczenie:
Osobiście moje ulubione - ‘Słowo po słowie’.
Po pierwsze siadamy w kole, choć możemy też stać. Ćwiczenie można wykonywać już w dwie osoby. Polega ono na tym, że każda z osób dokłada do opowieści po jednym słowie.
Np.
Osoba pierwsza: Pewnego..
Osoba druga: ..dnia..
Osoba trzecia: ..poszedłem..
Osoba czwarta: ..do..
Osoba piąta ..lasu..
I tak dalej. Tym ćwiczeniem rządzą dwie zasady. Pierwsza to taka, że trzymamy się zasad gramatyki i logiki. Druga to taka, że można stawiać kropki, tzn. jeżeli słyszymy, że w tym miejscu należy postawić kropkę, mówimy: „kropka” i rozpoczynamy kolejne zdanie.
W tym bardzo prostym ćwiczeniu można doskonale badać i rozwijać elementy improwizacji. Oczywiście naszym obowiązkiem jest akceptowanie oferty, w tym wypadku słowa poprzedniej osoby. Staramy się być spontaniczni, nie wymyślajmy słowa, ale pozwólmy aby niejako samo przyszło nam do głowy. Pamiętajmy, aby nie oceniać ani innych ani siebie, słowa które proponujemy maja służyć wspólnemu celowi – wspólnej opowieści. Nie bójmy się powtarzać motywów które już się pojawiły, np. postaci czy miejsc – tak się przecież dzieje w każdym scenariuszu. Nie rozwijajmy opowieści w nieskończoność, każda opowieść powinna zakończyć się jakąś pointą, a po chwili możemy zacząć nową. Unikniemy nudy. Nie przywiązujmy się za bardzo do własnych pomysłów, nie chodzi tu o nasze ego, spróbujmy poeksperymentować.. a co gdybym spróbował wyłamać się z własnego schematu myślenia, z własnych przyzwyczajeń i skojarzeń, wyszedł poza swoja strefę komfortu, na krok tylko? Nic nie tracę – to tylko ćwiczenie, a wykonując je wielokrotnie, za każdym razem o krok posuwając się do przodu, w końcu zauważę postęp. Dobrze jest z odwagą badać te rejony które sprawiają mi trudność, znowu  - po kroku. Pośpiech jest błędem, w pośpiechu nie dokonuje się postępów.

Pamiętajmy, że gramy do jednej bramki, wspólnym celem jest opowieść. Teatr przyzwyczaił nas do tego, że zawsze musi być w nim lider. To naturalne, tak było zawsze i jest to naturalny porządek rzeczy. Jest jednak miejsce gdzie ten porządek ulega nowemu porządkowi w którym liderem nie jest ten, który wie więcej, czy ma większe doświadczenie, ale ten, który skuteczniej zainspiruje resztę improwizatorów. 
Trzeba docenić to ćwiczenie za jego prostotę i za to, że rozbudza spontaniczność i uczy akceptacji. Jest doskonałe na rozpoczęcie warsztatu. Proponuję to właśnie ćwiczenie, bo dzięki niemu można rozwijać nie tylko niezbędne dla improwizatora zdolności, ale też nabierać nawyków jak w ogóle należy ćwiczyć. Jest ono proste, jeszcze nie uruchamiamy tu ciała, więc można skupić się na pryncypiach - nabierać dobrych przyzwyczajeń. 

niedziela, 28 lipca 2013

Ocena c.d.

Teraz trochę o tym jakie wymierne efekty powoduje zrezygnowanie z ocen.

Kiedy na początku warsztatów, czy treningu umawiamy się: „Nie oceniamy, ani innych, ani siebie” z czasem zaczyna pojawiać się atmosfera zaufania. Zaczynamy czuć się bezpiecznie, pojawia się wrażenie jakby ubyło nam jakiegoś ciężaru, zaczynamy tworzyć w poczuciu wewnętrznej wolności, nie czujemy się obarczeni przymusem efektu, przestajemy się porównywać, bierzemy odpowiedzialność za swoją twórczość. Improwizacja staje się radością. Rozwijamy swoje umiejętności znacznie szybciej, postępy okazują się trwałe, bo sami zauważamy co się zmienia i dlaczego, nie potrzebujemy w tym celu czyjejś opinii. Znika rywalizacja i pojawia się współpraca. To oczywiście proces. Nie należy go przyśpieszać. Musimy wykazywać się uważnością i cierpliwością do siebie i do innych, i pracować – zmiany nie zajdą same. Uważajmy też, aby nie wpaść w pułapkę oceniania – wystarczy chwila nieuwagi..

Ocena,

Trzeba zacząć od definicji oceny. Ocena jest zdefiniowaniem czynu, zachowania czy wypowiedzi  drugiego człowieka. Jest zamknięciem aktywności intelektualnej czy twórczej, a ogólnie rzecz biorąc duchowej drugiej osoby w ramach własnego pojmowania, własnego języka. Mowa oczywiście o ocenie w kontekście improwizacji. Ja-oceniający definiuję ocenianego, wkładam go w konkretną szufladkę, naklejam etykietkę i „mam z głowy”. Nasza kultura przesiąknięta jest nawykiem oceniania, który moim zdaniem jest tożsamy z ego. Nasze opinie i spostrzeżenia utożsamiamy z własną osobą. Filozofia buddyjska twierdzi, że ego jest iluzją.  W myśl tej idei każda ocena byłaby więc realizacją iluzji. W naszym kręgu kulturowym nie jest to zrozumiała teza, ale pytając o źródło oceny docieramy do zagadnień metafizycznych, czy tego chcemy, czy nie. Emmanuel Levinas,  jeden z prekursorów filozofii dialogu, postawił tezę, że relacja z drugim człowiekiem jest  zawsze metafizyczna, przynosi z sobą transcendencję, krytykował w ten sposób całą zachodnia filozofię która była w jego rozumieniu tylko ontologią czyli rozumieniem bytu, definicją. Relacja z drugim człowiekiem jako spotkanie z metafizyką wymyka się rozumieniu, drugi człowiek jest mistrzem który przynosi z sobą więcej niż sam zawieram, jest mistrzem który naucza. Pedagogia, demagogia i retoryka, które nie zakładają nauki własnej, ale chcą odeprzeć argumenty i zmienić coś w drugim człowieku są wg. Levinasa przemocą. Można dodać, że są poprzedzone przez ocenę.  Levinas stworzył swoja filozofię w odpowiedzi na kataklizm drugiej wojny światowej.
Oceniani jesteśmy od najmłodszych lat, przez rodziców i nauczycieli, ci z kolei też byli oceniani. Czy potrafimy w ogóle wyobrazić sobie stan bez oceniania, bez opinii? Dziedziczymy ten nawyk z pokolenia na pokolenie. Ileż działań, decyzji i pracy wypływa z faktu, że podlegamy opinii, ze strachu przed opinią. Nasza ocena zawsze wyznacza tor naszemu działaniu, jesteśmy skłonni coś robić, a czegoś nie robić w myśl uprzedniego zdefiniowania sytuacji. Tak więc w gruncie rzeczy ograniczamy samych siebie. W improwizacji wszelka forma ograniczenia, czy przymusu działa destrukcyjnie. Ocena nie jest tylko wypowiedzeniem opinii, ale zaczyna się jako akt duchowy i już na tym etapie powinniśmy się starać tego aktu unikać.

Podobno postrzeganie rzeczy takimi jakie są, bez oceniania ich, jest cechą charakterystyczną mistyków.

czwartek, 25 lipca 2013

Spontaniczność,

Zacznę od tego, że spontaniczność wbrew temu co powszechnie się sądzi nie jest „propozycją bez zastanowienia”. Tak jak wdrożenie akceptacji wymaga pracy, tak i wdrożenie spontaniczności wymaga pracy. Spontaniczność wymaga cierpliwości. Jeżeli poproszę Czytelnika by powiedział w tej chwili pierwsze słowo które przyjdzie mu do głowy, zrobi to prawdopodobnie zanim zdążę w tym zdaniu postawić kropkę.
A teraz inne ćwiczenie: na Twojej otwartej dłoni leży przedmiot, nie wymyślaj go, ale zobacz. On tu jest, daj sobie trochę czasu by go zobaczyć. Udało się?  -możesz być trochę zaskoczony tym co zobaczyłeś – to dobrze, zapewniam, że widz też będzie zaskoczony.

Pomysły na które trzeba trochę poczekać zaskakują nas samych, przychodzą bez żadnego wysiłku stąd może wrażenie jakby nie były nasze, jakby pochodziły skądinąd. Prawdopodobnie po głośnym wypowiedzeniu takiej oferty pojawia się lęk, czy aby nie naraziłem się na śmieszność. To bardzo uzasadnione wrażenie, bowiem nie są to pomysły z półki „sprawdzone”, ale z jakiegoś innego miejsca. Lęk przed oceną wypływa moim zdaniem z faktu, który jako społeczeństwo dopiero zauważamy i jego zmiana będzie wymagała dekad pracy - to paradygmat oceny.  O tym więcej przy paru słowach o ocenianiu. Pomysł, oferta która bierze swój początek w prawdziwej spontaniczności nie podlega ocenie, moim zdaniem zawsze budzi tylko zdumienie, radość i zachwyt. Nauczenie się takiej spontaniczności wymaga ćwiczeń i pracy. Na początku zabawy z improwizacją pojawiają się pomysły z kręgu wulgarności i agresji, to naturalne, to etap który należy przejść. Nie należy tego stanu oceniać, ani odczuwać winy – jednego z hamulcowych rozwoju. Moim zdaniem i to zjawisko bierze się z faktu, że chcemy być akceptowani (dobrze ocenieni), albo próbujemy sprostać swoim własnym ambicjom (oceniamy siebie) - po prostu jesteśmy pod presją. Z czasem zaczynamy kształtować styl własnych improwizacji, możemy wybrać czy wypowiadać głośno ofertę taką, czy wybrać inną, nabieramy wyobrażenia jaki efekt wśród widowni może ona wywołać. Spontaniczność z biegiem czasu i pracy włożonej w naukę improwizacji okazuje się być rozwiniętą świadomością, sekunda zastanowienia na scenie okazuje się jednak sekundą a nie minutą – pojawia się spokój. Okazuje się, że w przestrzeni scenicznej „wiszą” pomysły, możemy wśród nich wybrać ten do realizacji i zdecydować ile czasu chcemy mu poświęcić. Furtką do prawdziwej spontaniczności jest wyzbycie się nawyku oceniania siebie i innych. O tym niebawem.

sobota, 20 lipca 2013

Akceptacja,

Improwizacja wymaga pracy nad własnymi ograniczeniami poprzez rozwijanie konkretnych, zawsze pozytywnych właściwości:
Akceptacji,
Spontaniczności,
Wyzbycia się nawyku oceniania,
Trudno mówić o tych zasadach osobno, bowiem zazębiają się one i wzajemnie uzupełniają, ale spróbujmy - parę słów o akceptacji.
Akceptacja wcale nie jest tak prosta jakby się wydawało, wymaga sama bowiem wykonania pracy, jeżeli można tak powiedzieć, akceptacja nie może być tylko chęcią akceptacji, ale powinna być wykonana. Należy powiedzieć, że ćwiczenie się w akceptacji, jest również ćwiczeniem odwagi. W ramach własnych pomysłów i propozycji na rozwój fabuły, czy sceny  czujemy się bardzo dobrze, bardzo bezpiecznie, problem zaczyna się wtedy, kiedy musimy odnaleźć się w pomyśle partnera i kontynuować go. Właśnie kontynuowanie pomysłu jest tutaj bardzo ważne, można powiedzieć, że składa się na akceptację, czyni ją aktywną. Akceptacja która nie kontynuuje, nie rozwija obiektu swojej akceptacji jest pasywna i bierna, w gruncie rzeczy nie nazwałbym jej już wówczas akceptacją. Właśnie ten krok w nieznane wymaga odwagi. Jednym podstawowych ćwiczeń wprowadzających laików w zasady improwizacji, ale i tym bardziej zaawansowanym przypominające o pryncypiach jest ćwiczenie „Yes, and..”.  Ćwiczenie wymaga od uczestników wymawiania głośno przed każdą ofertą słów:  ”Tak, i..” Na przykład: A: „W centrum lasu rośnie bardzo wielkie drzewo” B: „Tak, i w przeciwieństwie do wszystkich innych drzew daje słodkie owoce” A: „Tak, i można z nich robić dżemy” B: „Tak, i mają te dżemy działanie przeciwgorączkowe” B: „Tak, i można je nabyć drogą kupna na pobliskim jarmarku” A: „Tak, i ja kiedyś nabyłem drogą kupna jeden słoik, bardzo mi pomógł w czasie przeziębienia” i tak dalej. Takich opowieści może być setki. Ćwiczenie ma za zadanie wymóc na ćwiczących akceptację. Zapewniam, że w trakcie tego ćwiczenia wielokrotnie pojawi się irytacja i zawód ofertą partnera, na usta, aż ciśnie się „Nie”, ale właśnie po to jest to ćwiczenie aby tę chęć przemóc. Mamy naturalną skłonność do forsowania swoich pomysłów, poglądów, estetyk , tak bardzo utożsamiamy się z własnym pomysłem jakby był integralną częścią naszego ja, a czasami nawet ważniejszy niż ja. W tym miejscu należy tylko wspomnieć o tym, że w improwizacji zakładamy, że pomysły pochodzą raczej spoza nas niż z nas, o tym więcej przy okazji paru słów o spontaniczności. Szkoda nam własnych pomysłów i ofert, wydają się cenne, nie chcemy z nich rezygnować kosztem ofert partnera. Zapewniam, że po pewnym czasie ćwiczenia improwizacji nie będzie żal żadnej oferty, okaże się bowiem, że jest ich aż nadmiar, czasami można się aż zastanawiać którą wybrać, a i w każdej ofercie partnera będzie można rozwinąć skrzydła, a nawet więcej - podążanie w nieznane, w głąb oferty partnera będzie się wiązało z coraz to większą ekscytacją.

Trzeba w tym miejscu powiedzieć o zbawiennych skutkach ćwiczenia  akceptacji . Inaczej rozwiązuje się zadania, problemy kiedy zaakceptuje się warunki początkowe. Inaczej odnajduje się w nowych okolicznościach kiedy najpierw się je zaakceptuje. Uważam, że akceptacja jest warunkiem początkowym wszelkiej kreatywności. Mowa tutaj oczywiście o warunkach szkolnych, warsztatowych a więc laboratoryjnych. Pytanie, czy skutki akceptacji rozciągniętej nie tylko na czas twórczego wysiłku, ale na każdy czas i aspekt życia ma również tak doniosłe skutki pozostawiam otwarte.